Re: Dagmara Kaczmarek-Szałkow
: niedziela 27 sty 2019, 21:34
Szef PO źle to rozegrał - gdyby powiedział coś w stylu: "Nam też mogło się powiedzieć o słowo za dużo i za to przepraszamy, choć powiedzmy sobie uczciwie, za rozsiew nienawiści w ostatnich latach nie my odpowiadamy" to większość by mu przyklasnęła. To obecna władza stosuje mega konfrontacyjny język oskarżając oponentów o zdradę, działanie na rzecz mniej i bardziej wyimaginowanych "obcych" m.in. dla instytucji UE (choć Unia to też my, co do nich nie dociera!). W ogóle mają do Unii dziwne podejście - raz mówią o "niebieskich szmatach" i "wyimaginowanej wspólnocie", a z kolei przy innej okazji mówią, że "Polska jest sercem Europy". I to specyficzne podejście, że patriotami są tylko ci co idą z nami.
Zgadzam się z tym, co powiedział jeden z komentatorów politycznych - "Kto wie, czy wybory 2019 roku nie będą miały dla Polski jeszcze większego znaczenia niż te z 1989 roku". Może to brzmi jako lekkie nadużycie, bo 1989 rok był przełomem, którego wielu nie docenia, ale stoimy na rozdrożu jako kraj - albo pójdziemy w jedną, albo w drugą stronę. Gdy wygra opozycja będzie szansa jakiegoś powrotu do normalności, choć depisyzacja zniszczonych instytucji i naprawa obrazu Polski w świecie będzie trudna i kosztowna, a kolejna wygrana obecnie rządzących doprowadzi do domykania Budapesztu w Warszawie, tym bardziej jeśli uzyskaliby (o zgrozo!) większość konstytucyjną. Obóz tzw. Zjednoczonej Prawicy będzie robił wszystko, żeby utrzymać władze, rozda jeszcze więcej pieniędzy (oczywiście swojemu elektoratowi), być może będą kolejne piórnikowe - obawiam się tylko tego, żeby po drugiej Japonii, Irlandii nie było tu drugiej... Wenezueli.
W każdym razie wypowiedź Dagmary, nawet jeśli przeinaczona będzie skutecznie wykorzystywana, żeby opowiadać o tym że "opozycja zraża do siebie nawet przychylne jej media".
Zgadzam się z tym, co powiedział jeden z komentatorów politycznych - "Kto wie, czy wybory 2019 roku nie będą miały dla Polski jeszcze większego znaczenia niż te z 1989 roku". Może to brzmi jako lekkie nadużycie, bo 1989 rok był przełomem, którego wielu nie docenia, ale stoimy na rozdrożu jako kraj - albo pójdziemy w jedną, albo w drugą stronę. Gdy wygra opozycja będzie szansa jakiegoś powrotu do normalności, choć depisyzacja zniszczonych instytucji i naprawa obrazu Polski w świecie będzie trudna i kosztowna, a kolejna wygrana obecnie rządzących doprowadzi do domykania Budapesztu w Warszawie, tym bardziej jeśli uzyskaliby (o zgrozo!) większość konstytucyjną. Obóz tzw. Zjednoczonej Prawicy będzie robił wszystko, żeby utrzymać władze, rozda jeszcze więcej pieniędzy (oczywiście swojemu elektoratowi), być może będą kolejne piórnikowe - obawiam się tylko tego, żeby po drugiej Japonii, Irlandii nie było tu drugiej... Wenezueli.
W każdym razie wypowiedź Dagmary, nawet jeśli przeinaczona będzie skutecznie wykorzystywana, żeby opowiadać o tym że "opozycja zraża do siebie nawet przychylne jej media".