Dziś o 20:00 specjalne wydanie programu "Rozmowy o końcu świata" dotyczące katastrofy ekologicznej w rzece Odra.
To wydarzenie pokazuje niestety jak w soczewce bezwład naszego wspaniałego rządu, który jest mocny w gębie, a tak naprawdę nie potrafi skutecznie reagować na sytuacje kryzysowe. Wyszło to pokazowo na przykładach ostatnich dni, jak zestawimy reakcje Chorwatów na katastrofę polskiego autokaru i naszych decydentów przy pierwszych sygnałach zatrucia, które pojawiły się już 27 lipca! I tak jak po słynnej nawałnicy w Suszku, bohaterem został sołtys gminy Rytel, a ówczesny i obecny wojewoda pomorski mówił, że "nie będzie się zajmować grabieniem liści", tak teraz znów bohaterami stają się samorządowcy i wędkarze w kontrze do urzędników państwowych z Ministerstwa Środowiska i spółki Wody Polskie, którzy przez DWA TYGODNIE próbowali zamiatać sprawę pod dywan - niestety kojarzy się to z Czarnobylem i zupełnie nie dziwi mnie takie skojarzenie, którego dziś użyła posłanka Leszczyna. System powiadamiania RCB, który nieraz mocno alergicznie reaguje na wszelkie burze czy upały, na skażenie zareagował DOPIERO 12 sierpnia! Dzień później Komenda Główna Policji wyznaczyła 1 mln zł nagrody za pomoc w wykryciu sprawców katastrofy ekologicznej.
Mamy sytuacje jak w czeskim filmie - nikt nie wie, albo nikt nie chce ujawnić, jaka substancja wpłynęła na zatrucie. A ma to znaczenie, bo można wtedy zawęzić krąg ewentualnych podejrzanych. Najgorzej, jak ktoś stanął z cysterną pod rzeką w miejscu odludnym, wyciągnął szlauch i mogą sobie szukać - za przeproszeniem - krowy w polu. Pierwsze meldunki zaczęły spływać z okolic Oławy, zatem miejsca, w którym Odra nie jest rzeką graniczną i tu upada spiskowa teoria dziejów mówiąca o tym, że rzekę wedle prorządowej narracji oczywiście zatruli Niemcy. Bo przecież przy swoim kryzysie gazowym nie mają co robić tylko truć Polaków... Że nie wpadli na to, że mogła to być zemsta Czechów za Turów. Pepiki mają przecież źródło Odry u siebie
Mówiąc poważnie, to nie jest byle jaka sprawa. Odbudowa ekosystemu, jeśli jest w ogóle możliwa do stanu poprzedniego, zajmie KILKADZIESIĄT lat - tak mówią eksperci, także profesorowie uczelni zajmujący się szeroko pojętymi naukami przyrodniczymi. Nie jest to jedyny problem ekologiczny Polski - warto przypomnieć, że w Bałtyku na dnie blisko Zatoki Gdańskiej leży zatopiony podczas II WŚ tankowiec "Franken" wypełniony ropą naftową. Jego stal cały czas koroduje... Niby pieniędzy nie ma na wynajęcie odpowiedniej jednostki z Danii - ale 1,3 mld zł nomen omen utopione w Ostrołękę było!