Przez dalsze aktywne korzystanie ze Strony tvnfakty.pl i Forum bez zmian ustawień w zakresie prywatności, wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych przez Autora Strony i Zaufanych Partnerów, w szczególności na potrzeby wyświetlania reklam dopasowanych do Twoich zainteresowań i preferencji, tworzenia statystyk odwiedzin Strony i zapisywania postów na forum oraz komentarzy pod artykułami. Pamiętaj, że wyrażenie zgody jest dobrowolne a wyrażoną zgodę możesz w każdej chwili cofnąć. Poprzez dalsze korzystanie ze Strony i Forum, bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki, wyrażasz zgodę na zapisywanie plików cookies i podobnych technologii w Twoim urządzeniu końcowym oraz na korzystanie z informacji w nich zapisanych. Ustawienia w zakresie cookie możesz zawsze zmienić. Informacje na temat Administratora Danych Osobowych, swoich praw oraz danych jakie zbiera Strona i Forum znajdziesz w "Polityce Prywatności".
Polityka Prywatności i Regulamin    Jak wyłączyć cookies?

AKCEPTUJĘ

ODZIAŁY LOKALNE
Kraków
Łódź
Warszawa
Poznań
Toruń
Wrocław
Szczecin
Katowice
Gdańsk
Białystok
PARTNERZY
Prawnik dla firm, konsumentów i osób fizycznych
Kompleksowa obsługa instalatorów
Praktyczne warsztaty dla instalatorów!
Sklep Montersi.pl
SONDA
Czy będziesz oglądał nowy program Hotel Paradise w TVN7?

Renata Kijowska

Renata Kijowska, krakowska reporterka "Faktów" TVN w rozmowie z naszym serwisem: Generalnie nie ma się czym chwalić. Materiał powinien być przed 19.00. W przeciwnym wypadku stan przedzawałowy przechodzę ja sama i koledzy w Warszawie.

- Znajomi z krakowskiego ośrodka TVN mówią, że jest Pani zawsze uśmiechnięta i życzliwa, a to podobno należy do rzadkości przy tak stresującej pracy. Można więc wywnioskować, że chyba lubi Pani swoja pracę? Jak rozpoczęła się Pani przygoda z mediami i jak to się stało, że dziś jest Pani jedną z gwiazd "Faktów"?

- Czy lubię swoją pracę? Uwielbiam, no może poza momentami kiedy z pośpiechu i stresu "zapominam jak się nazywam" :) Praca najbardziej mnie cieszy, kiedy do zrobienia jest ważny, zaskakujący, jak mówimy "żrący" temat. A jeśli przy okazji robiąc go mam świadomość, że nie tylko informuję o tym co się dzieje, ale przy okazji komuś (pokrzywdzonemu) mogę pomóc - to bardzo się cieszę. Najbardziej odpowiadają mi tzw. społeczne tematy.

Pierwszy kontakt z dziennikarstwem? Mój pierwszy kontakt z mediami to Radio Nowodworek, czyli licealny radiowęzeł. O dziennikarstwie we właściwym tego słowa znaczeniu nie było jeszcze mowy, ale zabawa była przednia :) Ogłaszałam uczniom, co nowego można kupić w szkolnym barku, ale nie tylko. Na starym magnetofonie próbowałam nagrywać wywiady z lokalnymi politykami. Jakość tego była straszna, ale "pierwsze koty za płoty" :) Później trochę z braku lepszego pomysłu zaczęłam studiować nauki polityczne i dziennikarstwo. Po pierwszym roku trzeba było odbyć praktykę w wybranej przez siebie gazecie, radiu lub w telewizji. Wybrałam telewizję Kraków. Nie obijałam się, więc dalej poszło samo: telewizja Wisła (dzisiejszy krakowski TVN), artykuły do gazet, Radio PLUS, Telewizja PULS. Dziś "Fakty" - najlepsze co mogło mnie spotkać! :) Odnośnie pytania o gwiazdorstwo - o czymś takim nie ma mowy :) Na taki status muszę jeszcze trochę popracować. Zresztą mam nadzieję, że nigdy mi po gwiazdorsku nie "odbije".

- Jak wygląda typowy dzień Pani pracy? Pracuje Pani codziennie, czy też zamiennie z Kubą Sobieniowskim?

- Wstając rano do pracy wiem, że spędzę w niej cały dzień. Jeśli idę na basen, wstaję około szóstej, pływam i po ósmej jestem w redakcji i zaczyna się "młyn". Szukam tematów: czyli dzwonię do zaprzyjaźnionych informatorów, czytam gazety, szperam w internecie. Często widzowie dzwonią do nas z ciekawymi propozycjami tematów. To samo robią inni reporterzy "Faktów". Wysyłamy swoje propozycje wydawcy i czekamy, czy zostaną zaakceptowane. Jeśli tak, przed wyjazdem na zdjęcia umawiamy się z rozmówcami. Po kilku godzinach, w okolicach 16.00 przeglądam to co nagrałam. W tym momencie zaczyna się najtrudniejszy etap: ułożenie wszystkiego w całość, napisanie ciekawego, pełnego informacji tekstu. Czasem "idzie" szybko: tekst gotowy w pół godziny. Innym razem męczę się z każdym słowem. Najprzyjemniejsza część pracy - montaż materiału. Razem z montażystką wybieramy najlepsze ujęcia, "wklejamy" wybrane wcześniej wypowiedzi rozmówców. Jeśli mamy odpowiednio dużo czasu (ponad godzinę) "dopieszczamy" każdą sklejkę, delektujemy się każdym efektem (szczekanie psa, zamykanie drzwi), ale taki komfort nie zdarza się często. Pracuję pięć dni w tygodniu. Kiedy mam wolne - jest Kuba i na odwrót. Często na dyżurze jesteśmy razem.

- Czy prowadzący "Fakty" ma duży wpływ na to, jak ma wyglądać materiał, czy też sama Pani decyduje o tym, co jest ważne i istotne dla telewidza, a co można pominąć?

- Od reporterów zależy bardzo wiele, np. to co powinno się znaleźć w materiale, ale nie pracujemy sami. Ewentualne błędy w tekście koryguje wydawca, czyli szef danego dnia. Zwraca uwagę na potknięcia merytoryczne, a nawet gramatyczne i ortograficzne w tekście. Prowadzący czuwa nad wszystkim. Nic dziwnego poniekąd on (lub ona) "podpisuje" materiały swoją twarzą. Ale o cenzurze nie ma mowy. Możemy, a nawet powinniśmy w stand upie, czyli na końcu materiału, przedstawić swój komentarz do wydarzenia, zachowania osób o których mówimy itp. Uczono mnie że dziennikarz musi być obiektywny, ale nie zwalnia go to z posiadania własnego zdania (u nas formułowanego na końcu materiału).

- Zdarza się, że jakiś materiał wysyła Pani do Warszawy w ostatniej chwili, gdy już rozpoczynają się "Fakty"?

- Niestety. Teraz staram się pilnować, ale takich sytuacji nie da się uniknąć. Zdarzało mi się wysyłać materiały w ostatniej chwili, kiedy prowadzący już czytał podporwadzenie (!) a nawet spóźniać. Mogłam to tłumaczyć dbałością o materiał (do ostatniej chwili chciałam coś poprawiać), albo tym, że coś np. wypadek wydarzył się bardzo późno. Generalnie nie ma się czym chwalić. Materiał powinien być przed 19.00. W przeciwnym wypadku stan przedzawałowy przechodzę ja sama i koledzy w Warszawie.

- Z jakiego newsa jest pani najbardziej zadowolona?

- Właściwie nigdy nie jestem zadowolona :) Po pracy długo zastanawiam się, czy nie lepiej było zmienić kolejność wypowiedzi. Ba! Ostatnio gryzłam się kilka godzin, że zdjęcia na końcu materiału mogły być inne niż te które wybrałam. W ekstremalnych przypadkach budzę się z niejasnym uczuciem, że poprzedni materiał mogłam zrobić lepiej. Ale jest kilka newsów, o których myślę ciepło: podróż przez zasypane drogi Małopolski po ataku zimy, poszukiwania zaginionych w górach. Są też newsy mało newsowe: takie jak świąteczne materiały o aniołach o Judaszu itp. Lubię je o tyle, że wydawały się mało telewizyjne, no bo jak pokazać anioła, albo nienawiść do Judasza? Wcześniej chyba nikt nie próbował tego w neswach, trzeba było trochę "pokombinować", więc bardzo lubię te materiały. Każdy news, który wymaga ekstremalnych działań (daleki wyjazd, nieprzespana noc itp.) cieszy.

- Może nam Pani opowiedzieć o jakiejś zabawnej sytuacji, która przytrafiła się podczas pracy w Faktach? Na pewno było ich wiele...

- O tak! Mam szczęście pracować z ludźmi o dużym poczuciu humoru, poza tym życie czasem jest śmieszne. Kiedyś pojechaliśmy do podkrakowskiej wsi szukać... czarodzieja. Gospodarza, którego sąsiadka oskarżyła o to, że na krowy urok rzucił i mało mleka dają. Samo w sobie dość zabawne. Kiedy dojechaliśmy na miejsce wnuczek domniemanego magika postanowił bronić dostępu do dziadka, a że był pod wpływem, rozwój wydarzeń był nieoczekiwany: zostaliśmy poszczuci uroczym jamnikiem, który merdał na nasz widok i wcale nie chciał gryźć, na koniec zatarasowano nam wyjazd z gospodarstwa i grożono... bronią. Wezwaliśmy policję. Po wszystkim okazało się że agresja nie była wynikiem naszego wejścia na posesję, ale tego, że ktoś z dziennikarzy napisał, że krowa czarodzieja daje więcej litrów niż w rzeczywistości. Niechęć do dziennikarzy urosła do tego stopnia.

Zabawne są też takie rozmowy:
- kupiłby pan hutę w której pracuje, gdyby mógł? - pytam.
- nie.
- a dlaczego?
- nie wiem, a właściwie kupiłbym.
- a dlaczego?
- a nie wiem, nie udzielam wywiadów.

Albo takie sytuacje:

Proszę kolegę o ważny telefon do kogoś do kogo ma się zgłosić jeden z naszych reporterów. Zapisuję, dzwonię i mówię: cześć, mam już ten telefon do gościa. Fajny gość, na pewno ładnie odpowie na twoje pytania. Wiesz, "ograj" go jak możesz, to chętnie też wykorzystamy w Krakowie. Wtedy słyszę: ale nie bardzo rozumiem. Trochę mnie "tknęło", ze głos kolegi nieco zmieniony, ale brnę dalej i powtarzam to co wcześniej powiedziałam. W trakcie patrzę na kartkę na której napisałam telefony. Okazało się że dzwoniłam nie do kolegi, ale do rozmówcy z którym miał się spotkać. Na szczęście pan miał duże poczucie humoru, trochę się pośmialiśmy, ja przeprosiłam i wszystko skończyło się dobrze.

- Co Pani sądzi o stronie tvnfakty.pl? Czy odwiedza ją Pani czasami?

- Bardzo miła, starannie przygotowana strona. Widać że włożono w nią dużo pracy. Niestety rzadko na nią zaglądam, bo kiedy robię materiał - nie mam czasu, a po pracy unikam komputera :)

1.03.2004 | Wywiad przeprowadził: Łukasz Ropczyński

Łukasz Ropczyński

Dodaj komentarz

Aby dodać komentarz, wypełnij poniższe pola. Każdy komentarz musi przejść proces weryfikacji.

Pola oznaczone * są wymagane.

Lista komentarzy

Lista dodanych komentarzy

NASZE WYWIADY
FAKTY TVN