Wiadomo, że sądownictwo nie jest sprawą łatwą -
wyroki mają to do siebie, że zawsze jedna ze stron będzie niezadowolona, co by się nie działo. Bywają różne czynniki, które na to wpływają - czasem jest to niedbalstwo prokuratora, czasem obrońcy, a czasem składu sędziowskiego.
Wszystkich błędów ludzkich nigdy nie wyeliminujemy - pokazała to choćby sprawa Tomasza Komendy. Patologia tkwi w tym, że sędziowie są przeładowani sprawami, często stosunkowo błahymi (które w innych krajach rozwiązują sędziowie pokoju, arbitrzy, czy nawet asesorzy). O tym mówi pewna partia opozycyjna i akurat nie jest to ta największa.
Co do pisowskiej "reformy" trzeba powiedzieć jasno i twardo -
to nie jest żadna reforma, bo dla zwykłego obywatela nie zmienia dokumentnie nic. Ba, obecny miło(m)ściwy rząd podniósł opłaty sądowe, a
średnie oczekiwanie na wyrok, zamiast się skrócić, to się wydłużyło. Mogę coś w tym temacie powiedzieć, bo znam osoby czekające już sporo czasu na rozwiązanie zwykłej sprawy spadkowej - powstałej już za rządów tzw. "dobrej zmiany". Decydentom nie chodzi o złapanie króliczka tylko o gonienie. Czy byliby zadowoleni z odzyskania pewnego wraku? Nie, bo dzięki temu mogą cały czas dzielić społeczeństwo. To jest proste jak drut miedziany.
OK, można by bawić się w pompowanie ludzi, którzy mniej bądź bardziej służyliby danej opcji np. w "Wiadomościach" opowiadaliby o heroiczności cnót sędziego Piebiaka i innych, a w TVN o niezawisłości sędziego Tuleyi ale czy na tym ma to polegać?! Media mają za cel piętnować zło, jakie by ono nie było. Jakoś nie jestem w stanie wyobrazić sobie tzw. mediów publicznych krytykujących hejterów z Ministerstwa Sprawiedliwości, ludzi zarządzających pewnymi SKOK-ami, czy pewnego pana, który miał problemy z rozliczeniem się za wykonanie pewnego projektu architektonicznego...
Poza tym jak mówił kolega wyżej, egzekutywie (władzy wykonawczej) zawsze zależało na tym, aby podporządkować sobie inne władze, bo dzięki temu stają się bezkarne i mogą robić co im się żywnie podoba, także z mniej pokornymi obywatelami, a przekształcenie niezależnych instytucji (zwłaszcza tych kontrolnych) w przysłowiowe "wydmuszki" tylko im pomaga. Historia, nawet naszego kraju zna takie przypadki.
Meteor pisze: ↑czwartek 09 sty 2020, 23:44
Jak choremu na raka płuc ktoś będzie chciał siekierą amputować nogi, to sprzeciw wobec tej "operacji" nie jest równoznaczny ze stwierdzeniem, że pacjent jest zdrowy.
Trafniej bym tego nie ujął - myślałem już o użyciu argumentu leczenia dżumy cholerą...